20-lecie zespołu Okrasa
Od 20 lat na terenie naszej gminy działa młodzieżowy zespół folklorystyczny „Okrasa”. O początkach zespołu, jego historii rozmawiamy z jego współtwórczynią Bożeną Sławek.
Pani Bożeno, od początku jest Pani związana z Dziecięcym i Młodzieżowym Folklorystycznym Zespołem „Okrasa”, czy może nam Pani opowiedzieć jak się to wszystko zaczęło?
Folklorystyczna działalność artystyczna w naszej gminie zapoczątkowana została w Radkowicach przy Wiejskim Domu Kultury stworzonym przez Panią doc. Wandę Pomianowską. To tam, Pan Bogusław Sitek wspólnie z Panią Pomianowską rozpoczeli działalność Dziecięcego i Młodzieżowego Zespołu Folklorystycznego “Podłysica”. Był to wówczas, jedyny zespół działający w całej gminie Pawłów. Wspominam z radością i szacunkiem Panią Wandę Pomianowską – animatorkę ruchu kulturalnego i społecznego, prężnie działającą kierownik zespołu “Podłysica”. W Radkowicach też narodził się kabaret ludowy pod nazwą “Prosto z mostu”, dla którego teksty pisała właśnie pani Wanda i Pan Bogusław. Pani Pomianowska tworzyła także teksty piosenek ludowych, przyśpiewek, opracowywała twórczość gwarową poetów ludowych. Słowa poloneza „na wejście” dla zespołu „Okrasa” pt. “Wychodzimy z ziemi tej” to autorskie słowa pani Pomianowskiej. Instruktorami zespołu “Podłysica” był pan Bogusław Sitek oraz pan Czesław Rybka, przy czym pan Czesław początkowo był tancerzem zespołu, a potem pomagał przy jego prowadzeniu. Tak to jest w działalności zespołów amatorskich, że w pewnych momentach zabraknie jednego ogniwa i cała grupa musi zmierzyć się z problemem „być albo nie być”. Tutaj, Pan Bogusław wyjechał za granicę, Pani Pomianowska opuściła Radkowice w celach naukowych, pierwsze pokolenie tancerzy dorosło… Dodatkowo narodził się pomysł, że Wiejski Dom Kultury zostanie przeniesiony do Pawłowa, jako do siedziby i centrum gminy. Tak też się stało. Drewniany, stary budynek Gminnego Ośrodka Kultury w Pawłowie był kolebką powstawania zespołu “Okrasa” – to tutaj wszystko się zaczęło. Dzieci, które już w Radkowicach odkryły w sobie chęci i talenty artystyczne, chciały coś dalej robić, więc przyjeżdżały tu do nas, do GOK-u w Pawłowie. Założony został także zespół “Stella”, prowadzony przez pana Dariusza Dygasa. Skład zespołu stanowiły dzieci i młodzież z całej gminy, a najwięcej z Radkowic i Rzepina. Dużą rolę odegrał tutaj pan Tomasz Gawlik – ówczesny nauczyciel języka polskiego w Radkowicach, który werbował dzieci z tamtej szkoły do zespołu.
Pani Wanda Pomianowska, Pan Bogusław Sitek, Pan Czesław Rybka, a Pani w którym momencie rozpoczęła swoją przygodę?
Przy GOK w Pawłowie zaczęłam pracę w 1991 r. działalnością w zespole “Stella”. Wtedy było tak, że byłam członkiem zespołu oraz instruktorem. To było normalne, bo przecież miałam tyle lat co członkowie zespołu! Dla dzieci i młodzieży organizowana była także nauka gry na instrumentach, a ja byłam nauczycielem-instruktorem. Początkowo występowaliśmy tylko na imprezach okolicznościowych, gdzie angażowane były również dzieci ze szkoły podstawowej. Po kilku latach dopiero powstał zespół „Okrasa”. Nie pamiętam dokładnie, kto zainicjował powstanie zespołu, ale myślę, że inicjatywa była wspólna: Pani Teresy Sobczak, ówczesnej dyrektorki GOK-u, Pana Bogusława Sitka, który się na tym znał i moja, ponieważ ja byłam pierwsza do roboty i nauki. Wiem, że miałam w sobie ogromny entuzjazm, byłam tym wszystkim zafascynowana, bardzo dużo się działo. Działając w zespole „Stella” ogłaszałam w szkole w Pawłowie nabór do zespołu “Okrasa”, werbowałam dzieci i zajmowałam się nimi. Przyjeżdżał Pan Bogusław Sitek, z którym wspólnie pracowaliśmy i tworzyliśmy zespół. Marzeniem Pana Bogusia było utworzenie dziecięcego i młodzieżowego zespołu folklorystycznego – teraz to się spełniło. Pan Bogusław jako znawca tańców ludowych i naszych świętokrzyskich melodii był choreografem, ja uczyłam się od Niego. Wiedza muzyczna zdobyta na studiach dała mi ogólny ogląd tańców i melodii ludowych, dopiero praktyka pozwoliła na zdobycie tak cennego teraz doświadczenia. Pierwszy duży występ na scenie zespołu “Okrasa” miał miejsce w lutym 1998 r. ale utworzenie zespołu było wiosną 1997 i rok ten uznawany jest za narodziny zespołu “Okrasa”.
Od samego początku działalności była Pani także nauczycielką muzyki w szkole w Pawłowie, to Pani werbowała chętnych do zespołu. Pamięta pani tamte dzieci?
Oczywiście, głównie były to dzieci z piątej i szóstej klasy. Teraz są to już dorośli ludzie, dziewczyny zmieniły nazwiska, mają swoje rodziny, swoje życie. Choć trudno wszystkich zapamiętać, to z tamtych pierwszych lat mam w oczach: Jagodę Wiosło, Ilonę Czaja, Milenę Stępień, Damiana Sławka, Izę Sławek, Joannę Pocheć, Katarzynę Mularczyk, Mirosława Wąchockiego, Monikę Bonia, Basię Samiec, Milenę Czaja, Justynę Stanecką, Izę Lefek, Radka Wąchockiego, Natalię Hamerę, Marlenę Mikos, Magdę Mikos, Tomka Pochecia, Michała Pochecia, Grzegorza Kiczora, Magdę Pocheć, Mateusza Piwko, Sebastiana Lefka, Anitę Góra, Piotra Sławka, Radosława Wiosło, Przemka Prostaka, Damiana Zielińskiego, Milenę Kubickiej, Michała Wronę, Aleksandrę Stanecką, Karolinę Stanecką, Michała Matyska, Annę i Ewelinę Skorupa, Anię Sitek, Izę Kisiel, Bartka Miśkiewicza, Rafała Mularczyka, Martynę Mularczyk, Lidzię Przygodę – nie sposób wymienić wszystkich! Zauważyłam, że jak jedno dziecko z domu tańczyło, to już potem całe rodzeństwo przychodziło do „Okrasy”. Stawało się to rodzinną tradycją i trwa po dziś dzień! Takie rodziny to: Kubiccy, Sławek, Mikos, Czaja, Wąchoccy, Wiosło, Mularczyk, Grunt, Miśkiewicz, Hamera, Boguccy, Kwiecień, Lefek, Przygoda, Matysek, Staneccy, Sitek, Kwietniewscy, Lipowie, Pocheć, Kusiak, to nasze „okrasowe” rodziny!
Jak wyglądało to wtedy organizacyjnie, te przygotowania, stroje, próby? Kto był wtedy z Panią?
Garderobę mieliśmy w piwnicy, stroje były „z odzysku”, często za małe, dzieci szybko z nich wyrastały. Ale były! Cieszyliśmy się i z tego! Próby były w nowym wtedy budynku GOK. Pan Czesław Rybka zajmował się wtedy opieką i odwożeniem dzieci do domów. Razem z Panem Bogusławem do występów kompletowaliśmy stroje, ubieraliśmy dzieci, pastowaliśmy buty, pan Czesław przemalowywał je nawet – z czerwonych na czarne – wszystko wspólnymi siłami. Pomagała nam także pani Elżbieta Sławek. Wyglądaliśmy wtedy w porównaniu do innych dosyć skromnie, nie było na to pieniążków, zupełnie inne czasy… Teraz jest o wiele lepiej – myślę, że wiele zmieniły projekty unijne, a także inne spojrzenie na folklor. Mimo tego, jak się popatrzyło wtedy na te dzieci, to i tak ślicznie wyglądały – dlatego było warto!
A co pani Bożeno było wtedy najtrudniejszego?
Najtrudniejsze dla mnie było to, że dzieci wstydziły się stroju ludowego. Powiem ich językiem: to był obciach i wiocha! Mimo tego, że przecież lubili taniec, lubili występy, cieszyli się z wyjazdów. Teraz to się zmieniło ponieważ zostało wypracowane przez lata – ostatnich 10 lat co najmniej! Praca nad tym, aby dzieci po konkursie nie chciały od razu się przebierać trwała bardzo długo. Teraz kiedy folk stał się modny i trendy – dzieci już się nie wstydzą, wręcz przeciwnie, to się podoba młodzieży. Myślę, że i w społeczeństwie poszukiwanie korzeni i duma z tego co swojskie, też swoje zrobiła! Popatrzmy na górali i uczmy się!
Wiemy, że zespół zdobywał wiele nagród, wyróżnień… proszę o tym opowiedzieć?
Sukcesów było dużo. W Busku Zdroju na konkursach międzynarodowych dla dzieci, młodzieży i dorosłych zajmowaliśmy czołowe miejsca. Pamiętam jak się dzieci wtedy cieszyły! Każdy rok to było oczko wyżej. To była taka radość, te emocje, czekanie na opinię jury, pochwały, że się rozwijamy. Był Międzywojewódzki Przegląd „Taneczny Krąg” w Przemyślu. Zdarzało się, że jury obcinało nam punkty za brak kompletnych strojów (własne buty, czy spódniczki).Kiedyś w Brodach na dożynkach, podszedł do nas ważny choreograf i muzyk – Pan Janusz Chmielewski z WDK Kielce i powiedział “no tyle lat prosiłem o chórek i wreszcie wspaniale śpiewacie!” Ja czuwałam wtedy nad śpiewem, werbowałam dziewczyny ze szkoły do śpiewu, bo własnego chórku zespół nie miał nigdy. Jaki to było ważne dla mnie! Od kilku lat chórek mamy. Mieliśmy także swoją kapelę, wprawdzie krótko, ale tu szczególnie wyróżniała się Justyna Stanecka – miała niesamowite “ucho”, bardzo zdolna dziewczyna, grała na wielu instrumentach. Kapela w dziecięcym czy młodzieżowym zespole jest trudna do utrzymania przez dłuższy czas. Nauczyliśmy jedną „zmianę”, zanim dobrze grali to już odchodzili do szkół średnich. No i tak nie bardzo miało to sens – taka trochę syzyfowa praca. Teraz, gdy jest zespół młodzieżowy, to jest o tyle dobrze, że dzieci są z nami bardzo długo. Jak zaczną od 5 lat, tak mogą być z nami nawet do swojej dwudziestki.
A jak rodzice reagowali na udział swoich pociech w zespole?
Rodzice byli zawsze bardzo życzliwi i bardzo nam kibicowali. Byli (i są) zainteresowani konkursami w jakich braliśmy udział, cieszyli się razem z nami z sukcesów. Angażowali się w pomoc, pomagali kompletować stroje, sznurować buty, bo małe dzieci nie zawsze potrafiły zapiąć ładnie koszule, związać warkocze itd. To było dla mnie ważne! Nie wymienię wszystkich, ale pamiętam panią Ninę Kusiak, która obecnie zajmuje się garderobą zespołu, były zawsze z nami razem z panią Edytą Kwiecień i panią Anną Pocheć. Te panie oprócz ubierania swoich dzieci, pomagały całemu zespołowi. One jeździły z nami i dźwigały nasze stroje, zbierały zgubione wstążeczki, prowadziły dzieci razem z nami do autobusu. Ponieważ dzieci było coraz więcej, nie ogarniałam wszystkiego, trzeba było mieć oczy wszędzie i wtedy mogłam liczyć na rodziców. Oprócz tego często słyszałam (i słyszę!) od rodziców naszych dzieci miłe słowa wdzięczności.
Z perspektywy tych 20 lat, jak Pani teraz widzi swoją pracę z dziećmi i młodzieżą, jakie są odczucia i wspomnienia?
W przeciągu tych 20-stu lat zrobiliśmy kawał dobrej roboty. I nie zrobiłaby tego jedna osoba, to musi być zespół ludzi. No i do tego zespołu należą: dyrektorki, pracownicy i instruktorzy GOKSiR: Teresa Sobczak, Alicja Imiołek, Bogusław Sitek, Nina Kusiak, Elżbieta Sławek, Czesław Rybka, Magdalena Wójcik i ja. Nie da się z młodzieżą, z żywym materiałem pracować i rozwijać w pojedynkę. Z jednego zespołu „Okrasa” w tym momencie zrobiliśmy trzy. Ale najważniejsze o czym chce tutaj powiedzieć, to to, że zawsze mieliśmy życzliwe wsparcie ze strony władz samorządowych naszej gminy. Pan Wójt Ignacy Gierada, wspierał zespół i mogę powiedzieć, że zawsze był dumny z młodzieży i ich występów. On rozpoczął zwyczaj, że w okresie przed lub w czasie wakacji, dzieci i młodzież wyjeżdżają na wycieczkę, co w dużym stopniu przyczynia się do integracji zespołów. Ten zwyczaj kontynuuje obecny Wójt Gminy Pawłów – pan Marek Wojtas, za co serdecznie dziękujemy. W ogóle takie wyjazdy miały i mają dla nas ogromne znaczenie, ponieważ grupa się scala, poznaje i wtedy młodzież nie odchodzi, są z nami bardzo długo. Wycieczki mają wartość wychowawczą, edukacyjną, poznawczą. Jako instruktorzy i wychowawcy zarazem, bardzo cenimy życzliwość władz gminy, bo wiemy, że doceniają jak ważna jest nasza praca z młodymi ludźmi i dla młodych. Nie ma tak, że młodzi są z nami rok czy dwa, ale zostają ile mogą, dokąd nie skończą edukacji. A te osoby, które już odeszły np. na studia mówią, że im tego brakuje, chcieliby znowu być tutaj. Ta młodzież, z którą obecnie pracujemy, kiedy z różnych względów odwołujemy czasem próbę, mówią że nie mogą sobie znaleźć miejsca w piątek czy środę. Myślę, że lubią być i pracować w zespole. Chyba to jest dla mnie największa satysfakcja i radość.
Jak pani myśli, czy uczestnictwo w zespole przełożyło i przekłada się na dorosłe życie dzieci, które tańczą w zespole?
Zdecydowanie ma to ogromnie pozytywny wpływ na ich życie. Zebranie grupy młodzieży i praca z młodzieżą w tych czasach wymaga poświęcenia i cierpliwości. W okolicznych gminach istnieją zespoły folklorystyczne dorosłych ludzi, Koła Gospodyń, nie ma młodzieżowych zespołów (oprócz Rudek, gdzie niedawno taki zespół powstał). Będąc nauczycielem muzyki, widzę że dzieci tego potrzebują, że chcą przychodzić. To jest dla nich jedyne oderwanie się od codzienności, szkoły, komputera. Oprócz tego, że dzieci dużo uczą się na zajęciach, mogą także porozmawiać, spędzają ze sobą czas w twórczy sposób. Zespoły, które obecnie działają tworzą takie „społeczności koleżeńskie”, coraz więcej dzieci pojawia się nie tylko z Pawłowa, ale i Chybic, Szerzaw, Rzepina, Dąbrowy, Jadownik i Godowa. Jak już złapią w zespole bakcyla, to są z nami bardzo długo. Pojawiają się także uczniowie, którzy mają problemy z nauką przez co czują się „gorsi”. Działalność w zespole sprawia, że takie osoby odkrywają swój własny potencjał, stają się innymi ludźmi, lepszymi, odkrywają swoje dobre strony. To im się podoba.
Co by się działo w naszym Pawłowie, gdyby nie było Okrasy?
To bardzo ważne pytanie! Można powiedzieć, że w GOK-u mogą być zajęcia dla dzieci i młodzieży lub niekoniecznie. Można poprzestać na „wynajętych” zespołach, a zajęcia dla dzieci zostawić rodzicom. Ale myślę, że to nie nastąpi dopóki Pan Wójt i władze samorządowe widzą taką potrzebę, a my mamy radość z tej pracy. Tak dużo pozytywnych aspektów istnienia całego amatorskiego ruchu artystycznego przy GOKSiR w Pawłowie sprawia, że ten zespół wciąż żyje i się rozwija. W dzisiejszych czasach dzieci mają więcej możliwości spędzania wolnego czasu, a “nasze dzieci” zespołowe wykorzystują go poprzez naukę tańca, śpiewu, udział w zajęciach teatralnych. Pani Alicja Imiołek – dyrektor GOKSiR w Pawłowie, również nas wspiera i zapewnia nam tak wiele możliwości rozwoju, poprzez udział w różnych projektach, że naprawdę dzieję się bardzo dużo.
Pani zdaniem, jaki jest największy sukces zespołu?
Było ich dużo, ale taki największy to I miejsce w „II Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Ranczerskiej – Wilkowyjce”, gdzie organizatorem było Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a dyrektorem festiwalu Piotr Pręgowski – popularny „Pietrek” z serialu „Ranczo”. W jury zasiadali aktorzy z serialu oraz przedstawiciele ministerstwa. Udział w festiwalu i zdobycie I miejsca to był dla nas ogromny sukces. Byliśmy jednym z dwóch zespołów reprezentujących województwo świętokrzyskie na krajowym finale festiwalu. Także udział w Międzywojewódzkim Przeglądzie “Taneczny Krąg” w Przemyślu, gdzie jeździliśmy co roku i zajmowaliśmy wysokie miejsca oraz Międzynarodowe Buskie Spotkania z Folklorem, skąd także przywoziliśmy nagrody. Czołowe miejsca w wojewódzkiej „Dziecięcej Estradzie Folkloru” w WDK w Kielcach mamy co roku. To, to co pamiętam!
Jak Pani to wszystko organizuje?
Oprócz, tego że jestem na próbach to i w domu jestem z Okrasą. Muszę się przygotować, przemyśleć, jakie ruchy, kroki, wiązanki, pieśni. Przez cały czas mogę liczyć na pomoc i choreograficzne wsparcie pana Bogusława Sitka – nieocenionego znawcy pieśni i tańców z regionu świętokrzyskiego. Jestem wdzięczna Panu Bogusławowi, za ogrom wiedzy którą mi przekazał. Na początku tylko pomagałam, chociaż to ja werbowałam dzieci do zespołu, bo ja tu mieszkałam wiec wykorzystywałam każdą okazję: wywiadówki, spotkania na ulicy, pod kościołem. Pan Bogusław natomiast przekazał swoją wiedzę i wspólnie pociągnęliśmy to co trwa nadal.
Czy jest coś co wyróżnia dzieci i młodzież, które angażują się w artystyczny ruch przy GOKSiR w Pawłowie?
Dzieci, które uczęszczały do zespołu w tamtych latach są teraz dorosłymi ludźmi, zdarza się że to już ich dzieci przychodzą do zespołu śladem rodziców. W przeciągu tych 20 lat działalności zespołu „Okrasa”, przewinęło się przez niego tak dużo ludzi, że nie sposób spamiętać wszystkich. Wśród dzieci z zespołu i dzieci które w nim nie tańczą, widzę różnice. Kiedy uczę w szkole przypuśćmy walczyka, widzę komu to sprawia przyjemność, kto potrafi, a kto po prostu ma problemy. Wśród dzieci, które tańczą zaobserwowałam u nich inne postawy, inne zachowanie w trudnych sytuacjach, otwartość. Dziecko, które występuje na scenie nie ma blokady, nie wstydzi się i to mu się w dorosłym życiu przyda. Otwartość w kontaktach, umiejętność swobodnego wypowiadania się – to wszystko przekłada się na jego dalsze funkcjonowanie w społeczeństwie. I to co się obecnie dzieje, te wszystkie warsztaty teatralne: animacji ruchu, tańca, dykcji w których bierzemy udział, dają nam dużo więcej. Muszę powiedzieć jeszcze, że pani dyrektor Alicja Imiołek, oprócz tego, że bardzo nam sekunduje, to pisze przepiękne teksty na wieczornice niepodległościowe, spotkania z kolędną czy scenariusze przedstawień kabaretowych na różne okazje. Organizuje wszelkie warsztaty, wyjazdy, wycieczki. Jest z nami na próbach, udziela cennych rad i wskazówek potrzebnych nam w występach scenicznych. Umie docenić pracę i zaangażowanie dzieci, młodzieży, rodziców i swoich pracowników. A ponieważ Pani Alicja również pracowała w szkole, ma Ona „pedagogiczne” spojrzenie na wszystkie nasze działania, ma także pedagogiczne podejście do dzieci. Jeśli ktoś kocha to co robi, to praca staje się jego pasją. W przypadku całego naszego zespołu pracowników GOKSiR – tak jest. I dlatego mogę zakończyć rozmowę śpiewająco „20 lat minęło jak jeden dzień…”.
Szacunek dla Pani za ogrom pracy, którą włożyła Pani w wychowanie „naszych” dzieci i młodzieży. Trzeba tu być, a przynajmniej uważniej się przyjrzeć ile wkłada się w to wysiłku. Każdy występ to godziny prób, nauka śpiewu, kroków tanecznych, tekstów, a dobrze wiemy, że w zespole „Okrasa” (Duża Okrasa i Mała Okrasa) pracuje obecnie duża liczba dzieci i młodzieży. Efekty pracy Pani oraz całego GOKSiR – widać! Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Kronika Pawłowska, grudzień 2016