Święto Niepodległości
W dniu 10 listopada z okazji Święta Niepodległości odbyła się świetlicy środowiskowej w Pawłowie wieczornica zatytułowana „Wieczorek tańcujący w saloniku dziedziczki Omskiej”.
Akcja rozgrywa się w jednym z dworków ziemiańskich, z terenu gminy Pawłów, 20 lat po odzyskaniu niepodległości. W widowisku słowno-muzycznym, występująca młodzież z zespołu „Duża Okrasa”, w strojach z epoki lat 20-tych i 30-tych, świetnie oddała klimat tamtych dni. Toczące się rozmowy pomiędzy postaciami występującymi w przedstawieniu, nakreślają nam sytuację polityczną w ówczesnym czasie oraz poglądy wśród polskiej elity. Dyskusje toczące się w saloniku hrabiny, przerywane są patriotycznymi pieśniami, wśród których możemy usłyszeć: „Rozkwitały pąki białych róż”, „Wojenko, wojenko” czy „My Pierwsza Brygada”. Niepodległościowy „wieczorek tańcujący” uświetniły narodowe tańce polskie: krakowiak, polonez, a także walczyk do piosenki „Nie masz jak Lwów”. Ten patriotyczny spektakl przeniósł nas w czasie, skłonił do zadumy i refleksji, szczególnie po wysłuchaniu wiersza „Niepodległość”.
Niepodległość to brąz na cokołach,<br /> lecz na co dzień-mówiąc po prostu polski dom,<br /> polski las, polska szkoła<br /> polska władza i polski Kościół.</p> <p>Ono znaczy - bez strachu spać.<br /> Ono znaczy - spokojnie się budzić,<br /> kochać, śmiać się i pewnie trwać<br /> - w wolnym kraju wśród wolnych ludzi.
Głównymi aktorami spektaklu byli: Hrabina Omska – Angelika Pocheć, Pani Hanka – Dominika Lipa, Ciotka Rezydentka – Maria Skrzeczyna, Panna Jadwinia – Patrycja Lipa, Prezes Ajski – Maciej Hamera, dr Abram – Przemysław Hamera, mjr Konopko – Kamil Kwiecień, wojskowi – Jakub Wrona, Karol Kwietniewski, panny pokojowe: Weronika Ryś, Sandra Pocheć. W roli młodzieży tańczącej wystąpili: Julia Kusiak, Julia Kwietniewska, Katarzyna Bogucka, Paulina Bogucka, Patrycja Przygoda, Julia Kozieł, Jakub Lipa, Dawid Sławek, Łukasz Kwiecień. Chór tworzyły: Amanda Pocheć, Natalia Czaja, Klaudia Nowak, Aleksandra Lefek, Wiktoria Maciąg oraz Julia Mazurek.
Szczególne podziękowania za trud włożony w przygotowanie patriotycznej wieczornicy należą się: dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Sportu i Rekracji w Pawłowie Alicji Imiołek, która napisała scenariusz i poprowadziła uroczystość, Bożenie Sławek za wspaniałą choreografię oraz Ninie Kusiak za stroje z epoki, a także pozostałym pracownikom GOKSiR – Magdalenie Wójcik, Czesławowi Rybce, Anecie Skrzeczyna i Elżbiecie Sławek. Uroczystość ta nie odbyłaby się bez młodzieży z „Dużej Okrasy”, zawsze chętnie angażującej się w artystyczne przedsięwzięcia, której profesjonalizm został doceniony przez zgromadzoną publiczność i nagrodzony gromkimi brawami.
Drugim punktem listopadowej uroczystości była recytacja wierszy pochodzącej z Szerzaw, lokalnej poetki Małgorzaty Orczyk. Pani Małgosia zaprezentowała swoje wiersze we własnym wykonaniu. Poetka jest również członkinią zespołu „Sołtyski”, dla którego często pisze utwory stylizowane gwarą. Patriotyzm wypływający z jej twórczości, uświadamia nam, iż nie tylko sprawy wielkie należy rozpamiętywać i sławić, ale czasami też warto pochylić się nad tym, co małe, a może równie ważne, bo przecież każdy z nas posiada swoją „małą, lokalną Ojczyznę”, która zapada mu głęboko w serce. Najtrafniej ujęła to Pani Małgorzata w wierszu: „Spacer po świętokrzyskiej ojczyźnie”.
Patriotyczną wieczornicę uświetniła także gawęda historyczna zaproszonego gościa w osobie
dr Cezarego Jastrzębskiego, współautora audycji „Moc historii” emitowanej w niedzielne południa w Radiu Kielce. Pan doktor opowiadał o polskich „drogach do niepodległości „i dążeniach niepodległościowych Polaków – od powstania kościuszkowskiego – do czasów I wojny światowej zwanej „wielką”. Prelegent z wielkim zaangażowaniem mówił o nieznanych nam faktach historii. Szczególnie ciekawe były fragmenty dotyczące bohaterskich postaci związanych z naszymi miejscowościami oraz mieszkańcami naszego regionu, często zapomnianymi a może nawet nieznanymi. Usłyszeliśmy tu o:
Kajetan Wojciechowski
(1786-1848)
Właściciel majątku Łomno. W 1806 roku udaje się do Warszawy, gdzie wstępuje do pułku huzarów księcia A. Sułkowskiego. Potem, już na terenach Niemiec, do I Legii Nadwiślańskiej, a konkretnie do słynnego 1. Pułku Lansjerów Nadwiślańskich. (nazwa od lancy, broni kawalerzystów). Kajetan Wojciechowski, jak wielu młodych ziemian walczy w wojskach napoleońskich licząc – jak inni – na odzyskanie niepodległości u boku Napoleona. Wojny napoleońskie spędza na walkach, głównie na terenie Hiszpanii gdzie Polacy walczą z partyzantką hiszpańską i Anglikami. Za niespotykane męstwo w bitwie pod Albuhero dostaje Legię Honorową. Legenda głosi, że Kajetan Wojciechowski osobiście spotkał Napoleona, kiedy dostarczył przed oblicze cesarza szczególnie ważnego jeńca. Ranny opuszcza Hiszpanię w 1812 roku, ale nie na długo. Wraca do służby w lipcu 1813 roku. Swoje przygody wojenne kończy po kapitulacji Drezna 11 listopada 1813 r. w randze kapitana. Pół roku przebywa w niewoli na Węgrzech, a następnie wraca do Łomna.
Gdy wybuchło Powstanie Listopadowe Kajetan Wojciechowski walczy w randze pułkownika wojsk polskich w korpusie gen. Samuela Różyckiego. Jego przygody w kampanii napoleońskiej można poznać z osobiście spisanych wspomnień pt. ”Pamiętniki moje w Hiszpanii”. Pamiętniki, chociaż niekoniecznie wierne historycznie i podkolorowane własnymi przygodami, są cennym źródłem wiedzy o epoce napoleońskiej. Korzystał z nich S. Żeromski pisząc „Popioły” i tam znajdziemy sceny opisane przez żołnierza, a przetworzone przez pisarza. Jednym z ciekawych opisów Wojciechowskiego jest spotkanie polskich „wiarusów” z Tadeuszem Kościuszką w Paryżu. Na jednej z uliczek Paryża, starzy powstańcy kościuszkowscy, obecnie w służbie napoleońskiej u Dąbrowskiego, spotykają Naczelnika. Biegną, żeby go przywitać, ale Kościuszko odchodzi, odwraca się od żołnierzy. Rozczarowani, nie wiedzą, że Kościuszko nie poparł Napoleona i nigdy nie uwierzył w jego dobre intencje wobec Polaków. Wiedział, że będą „mięsem armatnim”, a Polska nic nie zyska na ich poświęceniu… Dziś wiemy, że Kościuszko miał rację! Inny opis, który znajdziemy w „Popiołach” to sytuacja ludzi obłąkanych wypuszczonych po zlikwidowaniu klasztoru w którym mieli przytułek. Smutny czas wojen napoleońskich.
Kajetan Wojciechowski po powrocie do Łomna rozpoczął bardzo nowoczesne gospodarowanie w liczącym około 300 hektarów majątku. Okoliczni śmieją się z jego murowanych czworaków, które nazywają „pałacami” dla parobków. Do dziś nie zachował się drewniany, modrzewiowy dwór umieszczony w centrum pięknego parku, na wzniesieniu, ze ślicznym widokiem na okoliczne pasma Gór Świętokrzyskich. Spłonął przed II wojną, a ostatni właściciele, Kotkowscy mieszkali w stojącym do dziś dworku murowanym z 1914 roku. Wojciechowski był dwukrotnie żonaty. Z drugiego małżeństwa, z Brygidą Reklewską urodziła się niemniej sławna i waleczna jego córka – Jadwiga .
Kajetan Wojciechowski, podobnie jak i jego obydwie żony, pochowani zostali w Świętomarzy, gdzie do dziś na przykościelnym cmentarzu zachowały się piękne, rodowe nagrobki.
Jadwiga Prendowska
(Wojciechowska).
Córka Kajetana Wojciechowskiego. Wraz z mężem osiadła w majątku w Mircu. Kiedy szykuje się powstanie styczniowe, w dworku Prendowskich odbywa się pierwsza sztabowa narada Langiewicza. Od tej chwili Jadwiga, podobnie jak i jej mąż, biorą czynny udział w powstaniu. Jadwiga Prendowska jest łączniczką, kurierka, dostarcza medykamenty i rozkazy na Gubernię Radomską, a ich dom jest miejscem kontaktowym, szpitalikiem, punktem przerzutowym dla powstańców. Za swoją działalność obydwoje Prendowscy zostali aresztowani przez policję carską. Jadwiga zesłana do Kunguru w Guberni Permskiej powraca po 3 latach. Majątek uwłaszczony i obłożony kontrybucją nie daje utrzymania. Przemieszkuje kolejno w Radomiu, Ostrowcu Św. i Czyżowie Szlacheckim, gdzie umiera 16 marca 1915 r. Jadwiga Prendowska pisze „Moje wspomnienia”, w których opisuje swoje doświadczenia powstańcze, opisuje udział ojca Kajetana Wojciechowskiego w walkach napoleońskich, wspomina swoją młodość w Łomnie. Pamiętniki Jadwigi, podobnie jak jej ojca Kajetana to doskonałe źródło do badań, ale i do wzbogacenia wiedzy o tamtych czasach, ludziach i miejscach.
Ksiądz Kacper Kotkowski
Urodzony w Czerwonej Górze 6 stycznia 1814 r. (obecnie gmina Sadowie). Zaznaczył swoją obecność w naszej gminie poprzez działalność przy kościele w Świętomarzy. W 1861 w czasie odpustu na Świętym Krzyżu odbył się konspiracyjny zjazd około pięćdziesięciu księży uczestniczących w antyrosyjskich spiskach. Wtedy na wieży klasztoru (najwyższego miejsca w Królestwie)zawisł biało-czerwony sztandar. Rok później, 29 października 1862 r., ksiądz Kacper Kotkowski zorganizował kolejny zjazd duchownych w Świętomarzy, na którym delegaci wysłani uprzednio na konsultacje do Warszawy postawili wniosek o podporządkowanie się stołecznej organizacji „Czerwonych”. Księdzu Kotkowskiemu powierzono wtedy funkcję naczelnika cywilnego województwa sandomierskiego. Towarzyszy w walkach oddziałom Mariana Langiewicza od Wąchocka, prze Św. Krzyż, Staszów aż do Małogoszcza. Aresztowany przez władze austriackie podczas prób zorganizowania broni, został wykupiony przez władze powstańcze. Działa dalej w ukryciu, prowadząc agitację na rzecz powstania. Po klęsce powstania wybiera los emigranta – najpierw wyjeżdża do Prus, a potem do Francji. W Paryżu zostaje uwikłany w prowokację carskiej „ochrany” i skazany na 3 lata więzienia. Po odbyciu kary osiadł w Antwerpii, gdzie pełnił posługę skromnego wikarego. Legenda mówi, że wypatrywał w tym portowym mieście statków, które przywoziły drewno z ziem polskich i szedł to drewno całować i wdychać zapach ziemi ojczystej. Zmarł i został pochowany w Antwerpii w sierpniu 1875 r.
Jacenty z Warszówka
Mało mamy wiadomości o Jacentym. W 1849 roku na Św. Krzyżu spotykają go, odwiedzający sanktuarium ludzie, którzy spisali swoje wspomnienia z pobytu. Otóż, wśród pątników ówczesnego największego miejsca kultu na ziemiach polskich, spotykają opowiadającego swoje wędrówki lirnika (opowiadał przygrywając sobie na lirze). Ów lirnik, siedzący przy jednej z dwóch kapliczek na drodze do klasztoru, jest inwalidą, prawie ślepym „Wetyranem”, którego wspierają pątnicy.Do swojego biednego odzienia ma przypięty Krzyż Legii Honorowej za męstwo w walce. Zapytany opowiada, że bywał w dalekich ziemiach z wojskiem cesarza francuskiego. Zapytany czy w swoim życiu był kiedyś szczęśliwy opowiada twierdząco, że cztery razy. Pierwszy raz, kiedy przed całym wojskiem otrzymał Krzyż Legii Honorowej, drugi raz gdy awansował jego panicz na porucznika (nie wiemy o jakiego panicza chodzi, ale kto wie, może owym paniczem był Wojciechowski?), trzeci raz, gdy wojsko doszło do ziem polskich i garść rodzinnej ziemi mogli dotknąć, pocałować, a nawet popróbować… a po raz czwarty, gdy po musztrze na Placu Saskim mógł wreszcie zdjąć ciasne buty!!! Jak widać szli i parobcy do walki o ojczyznę razem ze swoimi dziedzicami.
Maciej Aleksy Dawidowski
Pseudonim „Alek” (jeden z wielu pseudonimów), harcerz, członek Szarych Szeregów, jeden z bohaterów powieści „Kamienie na szaniec”. Nie wszyscy wiedzą, że „Alek” spędzał wakacje we dworze w Chybicach. Urodził się wprawdzie w Drohobyczu 3 listopada 1920r., ale był spokrewniony z ówczesnymi właścicielami Chybic. Jak wieść niesie, Alek z kuzynami zakopali w chybickim parku skarb – pod dębem przy którym stała żeliwna ławeczka. Ławeczki i dębu już dawno nie ma, ale być może chybicki park ciągle kryje legendarny skarb? W czasie wojny aktywny uczestnik akcji sabotażowych i zbrojnych. W czasie akcji pod Arsenałem, 26 marca 1943r., której celem głównym było odbicie kolegi „Rudego” z rąk Niemców, Alek dostał ciężki postrzał w brzuch i pomimo operacji po kilku dniach zmarł (30 marca 1943). Pochowany na Powązkach w kwaterze batalionu ”Zośka” pośmiertnie odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy.
Wanda Pomianowska
Osoba najbardziej znana i wielce zasłużona dla gminy Pawłów i wsi Radkowice. O „Pani Docent” jak powszechnie nazywano Wandę Pomianowską, można mówić wiele. Na listopadowej wieczornicy wspomniana została jako łączniczka oddziałów AK „Ponurego” i „Nurta” ze zgrupowania na Wykusie. Wiemy, że chociaż urodziła się w Warszawie to bardzo związała się z tutejszym terenem. Dworek Pomianowskich w Radkowicach był punktem kontaktowym i często gościł partyzantów z lasów siekierzyńskich. Również po wojnie, działalność Wandy Pomianowskiej zasługuje na specjalne wspomnienia. Była inicjatorką budowy pierwszej po wojnie nowej szkoły podstawowej z funkcją ośrodka kultury (scena) w Radkowicach. Dzięki jej staraniom przeniesiono zabytkowy kościół z Miedzierzy, aby skrócić czas wędrówki wiernych do Świętomarzy. Była „odkrywcą” świętokrzyskich poetów ludowych tzw. Doliny Wilkowskiej. Organizowała „Solidarność Rolników” za co została internowana. Jest patronką Szkoły Podstawowej w Radkowicach.
Listopadowa wieczornica nie tylko przybliżyła nam minioną epokę, ale była zadumą nad znaczeniem słowa „patriotyzm”. Marek Wojtas, wójt naszej gminy, w swoim wystąpieniu zadał to pytanie: kogo dziś możemy nazwać patriotą? W czasach gdy nie ma potrzeby prowadzenia walki zbrojnej, patriotą może być każdy człowiek: dobry rodzic, solidny pracownik, osoby przygotowujące apele i rocznice, osoby występujące w nich, lokalni poeci oraz historycy. Dziś w zasadzie to od nas zależy, czy chcemy nosić to zaszczytne miano.